piątek, 17 stycznia 2014

Prosto z domowej kanapy :|

Nie wspominałam wam wczoraj o "miłej" położnej bo taka też była.
Na drugim ktg pyta się mnie:
 "A chodziła Pani do szkoły rodzenia?"
Ja:Nie
Położna: spojrzała z wielkim zalem na mnie dodając,no wlasnie gdyby pani chodziła wiedziała by pani ze z takimi bolami się do szpitala nie przyjezdza.
Ja: A z jakimi się przyjeżdza?
Ona: Jak już nie można z bólu wytrzymać i skurcze są co 5,7 min
Ja: Ale moje były co 5,7 minut i trwały 6 godzin to ile miałam czekać,dzwoniłam tutaj do szpitala i MIŁA kobieta powiedziała,że lepiej przyjechać niż coś przegapić,to moja pierwsza ciąża skąd mogłam wiedzieć,że skurcze będą silniejsze,pomijajac fakt,że mieszkam od szpitala 50km.
Ona:Spojrzała na mnie i wyszła zostawiając mnie w spokoju z pasami na brzuchu.


Wczoraj po notce,która napisałam wybrałam się po przechadzkę po szpitalu,poszłam pod prysznic chlapiąc brzuch ciepłą wodę miałam nadzieje,że w nocy coś się ruszy jednak spałam jak zabita,nic mnie nie obudziło nawet płacz maluszków.
O 6 rano przyszła położna i zabrała mnie na słuchanie serduszka.
Później na sale przyprowadzili młodą kobietę chyba w moim wieku z bólami,była z mężem i położną zabrali rzeczy potrzebne do porodu i poszli. Bidulkę strasznie bolało jednak rozśmieszyło mnie co mówiła do swojego męża:
Położna:Proszę zabrać mydło i ręcznik
Kobieta do męża:Weź mydło
Mąż:Gdzie jest?
Ona:Czekaj...(przyszedl kolejny skurcz),w prawej kieszonce w torbie jest.
On:Nie ma
Ona: To jest prawa kieszonka DEBILU!!

Pewnie też zmienię się w jędze na sali porodowej,mówiłam Wojtowi żeby niczego tam nie brał do siebie :)

 Obchód  był o 8:15 nic się nie działo,rozwarcie ciągle na 1,5cm ,ordynator powiedział,że nie ma sensu mnie dalej trzymać, brzuch twardnieje. Więc mogę wyjść  do domu.
Zadzwoniłam po narzeczonego,szybko przyjechał i pojechaliśmy do domu.
Najpierw do teściów po Tajsonka (dobrze,że dużo wcześniej dałam im klucze z mieszkanie w razie czego,zeby przyszli po pieska).
Jak wiecie mieszkamy na 4 piętrze,tyle do weszłam po schodach,wypakowałam rzeczy do prania ze szpitalnej torby by móc ja znów spakować,poszłam siusiu patrze a tam ODCHODZI CZOP,lekko pobolewa mnie podbrzusze.

Dlaczego poród nie może być książkowy,gdyby każdy był taki sam było by o wiele prościej.

*Możesz urodzić od 38-40 tygodnia
*Odchodzi Ci czop
*Odchodzą wody
*Skurcze co 5,7 min
*Jedziesz do szpitala,skurcze się nasilają,skurcze parte i rodzimy :)

Dziękuje za kciuki przydadzą się jeszcze na pewno :*

11 komentarzy:

  1. Ja na porodówce opieprzyłam mojego męża za to, że chciał napisać sms do mojej mamy z informacją co się dzieje :D Biedy nie wiedział co ma zrobić, ale grzecznie schował telefon i dalej trzymał mnie za rękę i skupił się na pomaganiu :) Mamusia musiała poczekać :)

    Ale ta położna to głupio gada... ja chodziłam do szkoły rodzenia i co niby jak ci mają zademonstrować ból ? Nie rozumiem... Moje skurcze były co 3 minuty i się tez okazało, że były za słabe. - Poważnie rozwala mnie podejście niektórych położnych. Chyba najlepiej będzie olać je i niech sobie gadają co chcą :)

    Mamuśka ja trzymam cały czas kciuki i czekam na miłe wieści ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. ło mamo co za babsztyl...
    najlepiej pewnie by było jakbyśmy jechały do szpitala z główką Maluszka między nogami...

    OdpowiedzUsuń
  3. No jasny gwint... Ciocia z bloga dalej trzyma kciuki :)

    Dobrze jej odpowiedziałaś, a co! Trochę empatii...

    OdpowiedzUsuń
  4. Na różne osoby można trafić w szpitalu niestety.. A na co miałaś czekać, sama też bym pojechała - co za położna.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale "milutka" pani położna. Niestety nie wszystkie są fajne. Szkoła rodzenia myślę, że dużo nie zmieni. Przecież skąd mamy wiedzieć, że to już.

    OdpowiedzUsuń
  6. Różne typy się trafiają :( Trzymam kciuki dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  7. postąpiłabym tak samo na Twoim miejscu. a takie babsztyle, jak ta położna, niestety się trafiają, i psują opinię innym położnym..

    OdpowiedzUsuń
  8. Eeee tam. Lepiej pojechać i dowiedzieć się, że możesz jeszcze wrócić do domu niż nie pojechać "bo bóle nie takie" i potem nie zdążyć do szpitala ;p;p
    A tak w ogóle to wątpię żeby na szkole rodzenia POKAZYWALI jak boli jak już rodzisz ;p;p

    OdpowiedzUsuń
  9. Widzę, że Lenka płata sobie z Tobą figle :P
    Jeszcze trochę i ją zobaczysz, a może już się rozpakowałaś :)?

    OdpowiedzUsuń
  10. Eh niestety takie się trafiają.. Trzymam kciuki i czekam na dalsze wieści:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Hej jestem Twoją wierną czytelniczką i czekam na szczęśliwe wieści. Mamy taki sam termin porodu - na 30.01 Trzymam kciuki, żebyśmy niedługo powitały swoje dzieci
    http://mamadzidka.wordpress.com/

    OdpowiedzUsuń