środa, 26 lutego 2014

Nasza nieudana mleczna droga

Zaraz po cesarce Lenke karmili mlekiem z butelki bebilon.
Drugi dzien po cesarce jak wspominałam wcześniej przywieźli mi małą i pomogli dostawić do piersi.
Czyli usiadłam na krześle,podała mi położna poduszkę położyła Lenkę na moim obolałym brzuchu,mocno ponaciskała piersi i poleciało kilka kropel,kazała spróbować i mi przystawiłam Lenkę usłyszałam,że radzę sobie świetnie i tyle widziałam położną.
Ze łzami w oczach z bólu próbowałam uspokoić Lenkę próbując ją przystawić po raz kolejny kiedy moja pierś "wyleciała"jej z buźki,nie potrafiłam jej przystawić tak jak położna.
Próbowałam nadal kiedy mała złapała sutka zaczęła tak mocno ssać,że nie potrafiłam wyrwać jej sutka z buzi,bolało okropnie i do tego ból po operacji był nie do wytrzymania kiedy siedziałam bo skóra,która została po ciązy leżała na ranie i ocierała o nią...
Nie potrafiłam sama wstać z krzesła na którym mnie posadziła położna,musiałam się podeprzeć ale było to nie możliwe bo przecież trzymałam na rękach moja mała istotkę. Zacisnęłam zęby i wstałam a z sutka leciała krew...
By tego było mało sama powolutku powędrowałam z mała i jej łóżeczkiem na blok noworodków prosząc by ją nakarmili bo ja nie potrafię...Czułam się okropnie bezradnie i tak beznadziejnie,że nie potrafię nakarmić mojego dziecka na które tak czekaliśmy.

Po południu znów przyszła położna zobaczyła moje sutki i kazała kupić kapturki najmniejsze jakie są,zadzwoniłam do Wojtka takie też kupił z canpol,okazały się za małe ale jakoś dałam radę i bolało ciut mniej,chociaż każde kolejne przystawienie małej wiązało się z płaczem bo trzymałam ją na poduszce na brzuchu,o karmieniu na boku nie bylo mowy bo nie potrafiłam się na bok położyć,wieczorem przyszła położna z pediatrą do Lenki kazali kupić kapturki z avent i laktator,Wojtek pojechał i kupił laktator z lovi (100zł)nie było instrukcji obsługi,Wojtek kazał naciskać pompką,ja naciskałam nic nie leciało w końcu zacisnęłam mocniej jak zacisnęłam tak mój sutek naciągnął się na 8cm chyba i zaczęła lecieć krew a ja nie potrafiłam uwolnić sutka z laktatora ból był nie do opisania nie chciał się odessać.Płakałam okropnie, ból rany + ból zakrwawionych sutków i ta moja bezsilność dały się we znaki i na pewno hormony także robiły swoje. Wojtek poszedł po położna stwierdziła,że w życiu nie widziała takiego laktatora kazała kupić z Aventa,narzeczony strasznie się zirytował pojechał do Auchan oddać bubel,oczywiście powiedzieli,że jest to nie możliwe bo był używany słowa Wojtka " Jak mógł być używany skoro nie działa jak powinien"Pani zza lady"...ale ja nie mogę"Bardzo zdenerwowany Wojtek"Proszę kierownika"Przyszła Pani kierownik i pyta dlaczego chce oddać laktator,Wojtek był tak wkurzony i powiedział jedynie podwyższonym tonem "Bo ponieważ"Pani oddała pieniądze a Wojtek kupił laktator z Avent.
Była godzina 21 kiedy z laktatorem i kapturkami  z avent wparował na sale Wojtek zaraz go wyparzył a ja zabrałam się za odciaganie poleciało kilka kropel radość była ogromna :)

Lenka była już ze mną w pokoju na noc kiedy około 3 pojechałam z nią na kolejne karmienie kazali mi wrocic i spróbować samej,hmm samej moje sutki obolałe,do laktatora poleciało kilka kropel,probowałam z kapturkami avent ale bolało okropnie i rana bolala nocą jeszcze mocniej.Lenka aż zanosiła  się od  płaczu,ja także zaczęłam płakać czułam,że jestem zła matką była godzina 4 pojechałam z Lenką  pokoju dla noworodków usłyszałam,że jeśli próbuje karmić Lenkę sama a oni mają ją dokarmiać  musze kupić mleko do szpitala w butelkach z bebilon.Zadzwoniłam zapłakana do Wojtka,że już nie daje rady,że mała tak strasznie płacze a ja nie potrafie jej nakarmić,Wojtek pocieszał,że to nic złego,że będziemy karmić mała butelką i też będzie zdrowa,że jestem wspaniała tyle przeszłam.Ja płakałam nadal jak bóbr powiedziałam Wojtkowi,że poproszę lekarza o tabletkę na utratę laktacji.Wojtek mnie poparł i powiedział bym spała spokojnie.Po rozmowie poszłam po Lenkę do położnych najedzona słodko spała.Ja zacisnęłam zęby i ściagałam pokarm laktatorem udało mi się ściągnąć ten nocy 20ml. Rano Wojtek przyjechał z mlekiem,a na de mną znów siedziały dwie położne ściskając moje obolałe piersi,a ja jak ta sierota siedziałam i syczałam z bólu.Laktatorem udawało się ściągać 20-40ml a Lenka zjadała 60-90ml na raz.

W domu było o niebo lepiej,nie było na demną presji ściagałam ile ściągałam reszte dokarmialismy mlekiem modyfikowanym z Gerbera.
Lenka najedzona to i nie płakała no i mama byla szczęśliwa :) a szczesliwa mama to i szczesliwy tata.
Sciagałam już 60ml ale Lenka nadal nie najedzona i tak codziennie,zauważyłam,że z lewej piersi nie leci prawie nic.Moim mlekiem mała nie najadała się,postanowiliśmy ze wracam do szkoly i Lenka i tak bedzie na butelce. Dlatego przestałam pokarm odciagać a on zaczął zanikać.
Lenka budzi się na butelkę co 3-4 godziny
Robi zdrowe kupki
Dopajamy ją wodą lub herbatką koperkową z Hipp-a

Już nie mam wyrzutów,że nie daje rady karmić sama Lenki,najwazniejsze by była zdrowa.
Mało płacze,nie stresujemy się obie,jest spokojna jak i my :)

Kochane mam do was kilka pytań odnośnie maluchów
*Kiedy po raz pierwszy zabraliście swoje pociechy ze sobą na zakupy do supermarketu 
*Lenka popłakuje przez sen a zaraz potem się uśmiecha wasze dzieci też tak mają?

Wczoraj na spacerku 
Lenka :)

wtorek, 25 lutego 2014

A u nas było tak

Dziękuje kochane za wszystkie miłe słowa i gratulacje :)
Już dawno chciałam się zabrać do pisania tego posta ale jakoś nie było czasu,okazji,weny.
Dziś to wszystko nadrobię.

                               To będzie długi post.

Będzie o tym jak zaczął się poród, o porodzie bez fajerwerków,o pobycie w szpitalu,o tym co działo się ze mną po i o tym jak dajemy sobie radę teraz.


A zaczęło się tak :

Była środa 05.02.2014  Godzina: 04:57
To była ta środa kiedy mieliśmy pójść do ginekologa by zważył Lenkę i miał wypisać skierowanie na cesarkę.

Śpię sobie śpię i nagle czuje mokro w majtkach,myślę sobie:"hmm to na pewno czop,który odchodził od kilku dni" powędrowałam do toalety już z telefonem w ręku patrze fakt czop odszedł i to spory "kawałek",przebrałam bieliznę i położyłam się z powrotem do łóżka pisząc do mojej siostry na whatsApp (Godz.05:02)"Ejj czop mi odszedł kurwa byle się dzisiaj nie zacznie"


Czuje,że coś mi leci po tyłku myślę sobie pewnie znów czop,usiadłam na łóżku i czuje,że sikam!!!

Szok!! Biegnę do toalety z telefonem pisze do siostry "Kurwa wody mi odeszły"-Godz 05:07

Dzwonie do mamy ucieszona a zarazem zła 
-:Mamoo wody mi odeszły co mam robić czekać na Wojtka?Będzie o 09:30
-Boże jaka jestem wkurwiona czemu akurat dzisiaj?dzisiaj miałam dostać skierowanie na cesarkę a tak będą mi kazali rodzić naturalnie.
Moja mama:Sandruś spokojnie,Mirek  (partner mojej mamy)zaraz wyjedzie po Ciebie.
-Okej,jaka ja jestem zła".
Czuję,że znów leci,zmieniam podkład a później włączam laptopa i skype na którym już czeka moja siostra,która ma jechać o 7 pociagiem do Frankfurtu na szkolenie do Yves Rocher.
Ja biegam jak oszalała po mieszkaniu a bo jeszcze to,tamto i sruu znów poleciało lece na toalete leci jeszcze więcej,zmieniam kolejny podkład.
Siostra krzyczy:Glupia siadaj bo tak biegasz zaraz urodzisz i bóli dostaniesz 
Przyjeżdza partner mamy,biegnie do mnie na 4 piętro,Ja spokojna opanowana każe mu dopakować kilka rzeczy do torby.Zabieram ze sobą ręcznik na siedzenie do samochodu by ewentualnie zabezpieczyć fotel przed kolejnym mocniejszym chluśnięciem wód bo przecież nie chce chłopu fotela zalać a przecież przed nami 40 minut drogi do szpitala.

Jedziemy
Godz.06:27
Czuje pierwszy skurcz,po nim kolejne co 5 min.
Mirek przyśpiesza,widząc kolejny grymas na mojej twarzy i sam zaczyna patrzeć na zegarek licząc co ile mam skurcze.

W szpitalu.
Przychodzimy na izbę przyjęć mówię młodej pielęgniarce,że wody mi odeszły o 5 i skurcze mam co 5 minut.
Ta daje znać na porodówkę,wypełniam potrzebne dokumenty,idę się przebrać w "sexy" koszulkę,kapcie i wędruje z młodym panem chyba panem ratownikiem medycznym i przyjacielem mamy do windy jedziemy na 2 piętro na blok porodowy.

Blok porodowy

Podpina mnie starsza położna do KTG i zostaje tak sama,leżę i zwijam się z bólu skurcze już co 2 minuty.
Widzę,że ściana koło łóżka na którym leże cała podrapana w sumie sama miałam ochotę wbić w nią paznokcie z bólu ale w pośpiechu jeszcze szybko je obcięłam by nie skaleczyć Wojtka gdybyśmy musieli rodzić naturalnie.
Przychodzi po 25 minutachpołożna  i pyta czy okej no jak ma być okej jak boli jak cholera,zadaje kilka pytań,odpina KTG  i mówi 
-:zostanie sobie Pani tutaj teraz sama bo my poród mamy,nie ma nikogo kto by mógł panią za rękę potrzymać?
- mówie,że nie 
- bidulka nawet męża ani mamy...
I tak czekam sobie sama  jakieś 30 min,chodząc,bujając biodrami,oddychając by mniej bolało,trzymałam się biurka,które całe się telepało kiedy przychodził kolejny skurcz,myślałam,że się rozsypie.
Widzę sprzątaczkę pytam czy widziała położną taką czarną bo ja już tu wytrzymać nie mogę a jej nie ma i nic ze mną nie robią,mówi one na porodówce poród mają.
Same przekleństwa mam w głowie i to,że zabije Wojtka za to,że jest w pracy i sama tu jestem.
Nagle ordynator dostaje olśnienia i krzyczy na korytarzu gdzie jest ta Pani,która ma skurcze co 5 min.Zaskoczona domyślam się,że chodzi o mnie mówie: tutaj jestem wychodzę z pokoju w którym miałam robione KTG. Ordynator zaprasza na badanie.
Siadam na koźle towarzyszy nam młoda lekarka i lekarz przechodzi przez pokój jeszcze kilka młodych chłopaków chyba studentów.
Ordynator bada rozwarcie była może 07:20 i co słyszę : No pięknie rozwarcie na 6cm głowka w miejscu zero czuje Pani ?no czuje jak popycha głowkę palcami.
Wstaje z kozła czuje jakciepłe  wody z krwią ciekną mi po nogach i stoje jak ta sierota nikt nawet nie daje mi kawałka papieru bym się powycierała.
Lekarka zaprasza na USG i słyszę:Duże dziecko waga: 4170g.
Mówie jej ze dziś miałam iść do swojego lekarza na określenie wagi i miałam dostać skierowanie na cesarkę bo boję się rodzić naturalnie,ze względu na wielkość dziecka,boję się,że możecie jej zrobić krzywdę,wyrwać jej bark czy coś gorszego.
Lekarka: No musi Pani o tym powiedzieć ordynatorowi,ale powinna pani dać radę urodzić naturalnie,ładna miednica,waga dziecka nie aż tak duża no ale jak Pani chce.
Przychodzi ordynator opowiadam mu o moich obawach a ten no dobrze zrobimy cesarkę jeśli Pani się boi o dziecko,przecież to one jest najważniejsze ale wie Pani lepiej jest rodzić naturalnie.
Przychodzi młoda lekarka i każe napisać oświadczenie,że nie zgadzam się na poród naturalny.
Inni lekarze pytają dlaczego,że dam radę itd.Myśli mam w głowie milion i czuje się taka sama z tym wszystkim,pozwalają mi zadzwonić do Wojtka niestety ten jeszcze w pracy i nie ma tel przy sobie odbiera teściowa i mówi zebym wybrała cesarkę,że bynajmniej mała będzie zdrowa.Tak też zrobiłam napisałam oświadczenie i podpieli mnie szybko pod kroplówki,położna ta czarna,która podpinała mnie pod KTG ściskała woreczek z płynem by szybciej zleciał i zakłada cewnik.Ordynator nerwowy każe szybko założyć cewnik słysze"ona zaraz urodzi" zaczynam się coraz bardziej denerować,skończyła się jedna kroplówka i zabrali mnie na blok operacyjny,na druga nie było już czasu.Wszystko działo się tak szybko,że nie nadążałam za tym co się dzieje.

Na bloku operacyjnym

Kazali usiąść na łóżku,ból był już nie do zniesienia,nie miałam siły.
Zobaczyłam na sali 3  lekarzy w tym anestezjolog ubranych w fartuchy,jeden trzymał szczypce z gazikami,były dwie młode lekarki i 3 pielęgniarki wszyscy z poważnymi minami i ja ledwo żywa.
Pod nogi dali mi krzesełko kazali położyć na nim równo ale szeroko stopy,brzuch między nogi,kręgosłup wypiąć,broda mocno do klatki i tak zostać i się nie ruszać,hmm jak się nie ruszać skoro mam skurcze które bolą jak cholera...
Głowę trzyma mi jedna z pielęgniarek,czuje pierwsze wkłucia w kręgosłup i słysze: jeszcze raz,pani się nie rusza!! Mówię chwila skurcz boli.
Kolejne wkłucia i dalej nic,mówie boli anestezjolog:co boli?mówie mu,że czuje prąd kiedy się wbija w kręgosłup.
Próbuje dalej i dalej nic zaczyna krzyczeć po mnie,że mam krzywy kręgosłup,że się nie wbije,że powinnam powiedzieć,że mam skoliozę na to ja :skąd mam wiedzieć,że mam krzywy kręgosłup,nigdy nie miałam pracować też nie pracowałam nigdy ciężko.
Słysze:Znieczulenie ogólne szybko bo ona do cholery zaraz urodzi!!
Czułam,że jestem bez sił już...
Anestezjolog każe się położyć i otworzyć buzie szeroko
Otwieram
Na to on: Pani wszystkie zęby?
Mówię tak
Na to on: A co Pani ma w języku na to ja: kolczyk,Pani się może udusić,mówię mu,że nikt nie powiedział mi ,że mam go wyciągnąć,że mogę to teraz zrobić na co on:powinna Pani szpital zmienić na psychiatryczny najbliższy w Rybniku a nie brać się za rodzenie dzieci,docisnął mocno maskę do twarzy poczułam jak lekarz mizia mój brzuch zimnym wacikiem....Bałam się że zaraz poczuje jak przecina mój brzuch.

Obudziłam się,lekarka poinformowała mnie,że dziecko waży 4370gram i mierzy 58cm
pochwaliła,że podjęłam dobrą decyzję decydując się na cesarskie cięcie zapytałam tylko czy dziewczynka odpowiedziała,że tak :)

Przełożyli mnie na łóżko,podstawili kolejne zobaczyłam anestezjologa który powiedział do mnie: 
-A teraz dupka do góry i jak raczek przejdzie pani na łóżko.
Byłam 5 minut po wybudzeniu,wszystko mnie bolało,nawet na oczy nic nie widziałam.Usłyszałam nagle głos Wojtka,poczułam się bezpiecznie otworzyłam oczy i zobaczyłam za mgłą Wojtka który prowadził moje łóżko z położna.
Na sali od razu dostałam kroplówkę i morfinę.
Bolało jak cholera,próbowałam opowiedzieć Wojtkowi co się działo,ale nic nie rozumiał,nie potrafiłam mówić byłam jeszcze pół przytomna.

Co 30 min przychodziła położna,która sprawdzała ile tracę krwi,traciłam jej za dużo,cały czas podłączali mi kroplówki,które nic nie dawały.Ja krwawiłam a macica się nie obkurczała.
Podawali na zmianę morfinę i ketonal w zastrzykach.
Ledwo żyłam dosłownie.

Na drugi dzień powinnam już wstać,Ja nawet nie potrafiłam usiąść byłam blada strasznie było mi nie dobrze i ciągle krwawiłam.
Pobrali mi krew okazało się,że utraciłam tyle krwi,że mam anemię.
Ale to taką,że kwalifikuje się do przetaczania krwi...

Bolało strasznie,ja płakałam a Wojtek był bezradny,siedział ze mną i z mała w pokoju,patrzałam na nia i tak strasznie było mi źle bo nawet nie mogłam jej pocałować bo nie potrafiłam nawet podnieść głowy.
Położna kazała próbować wstać z łóżka,kosztowało mnie to tyle wysiłku i bólu ale w końcu usiadłam na łóżku,Wojtek pomógł mi wstać a ja zrobiłam się zielona,zaczęło mi się kręcić w głowie i było mi niedobrze.Położna kazała wrócić do łóżka i kazała nie wstawać.

Kolejnego dnia przyszła nowa zmiana,przyszła położna około 5 i kazała wstać.
Ja w szoku jak to wstać,przecież ja nie potrafię sama wstać
-Niech Pani wstaje usłyszałam wszystkie po cesarce już chodzą a Pani jeszcze nie...
cóż z wielkim bólem wstałam,jakoś tuptałam z nogi na nogę i co widzę??
Jedzie położna z Lenką,tłumacze jej,że nie mam siły,że wczoraj nawet z łóżka nie wstawałam.
-Da sobie Pani rade,wszystkie po cesarce mają już dzieci...
Tak bardzo się bałam,że mogę zemdleć z małą na rękach,że mi z nich wypadnie.
Lenka była nie spokojna zauważyłam,że zrobiła mega kupę aż po same plecy.
Zaczęłam płakać,bo jak miałam ją przebrać,bałam się,podniosłam Lenkę z łóżeczka na kółkach,czułam jak by rana miała zaraz pęknąć,jakoś przeszłam do przewijaka i ogarnęłam maleńką.
Nawet się nie kładłam do łóżka bo wiedziałam,że nie wstanę z niego sama,czekałam na Wojtka i zasypiałam na siedząco byłam wykończona.

Musiałam się tego dnia wykąpać,czułam jak śmierdzę potem,szpitalem,jodyną,krwią okropne uczucie.
Poszliśmy z Wojtkiem pod prysznic policzył 21 wkłuć w moje plecy,które okazały się niepowodzeniem przy próbie znieczulenie wewnątrzoponowego ,to on mnie mył,ubierał,podnosił z ubikacji.
W niedziele ku mojemu zdziwieniu lekarz na porannym obchodzie powiedział,że jeśli z Lenką wszystko okej idziemy do domu.Jejku jaka ja byłam szczęśliwa choć to szczęście mieszało się z niepokojem jak dam rade wejść na 4 piętro...
Jakoś dałam radę powoli,po jednym schodku i znalazłam się u góry.

W domu było o niebo lepiej,był cały czas Wojtek,który zajmował się mną i Lenką.
Gotował obiady,podnosił mnie z łóżka,pomagał się kłaść do niego,kąpał i ubierał.

Czułam się okropnie,nie mogłam nawet zająć się Lenką,kiedy słyszałam w nocy,że się wierci i budzi na jedzenie zaraz zaczynałam płakać bo tak bardzo chciałam do niej wstać a musiałam budzić skonanego narzeczonego.Opiekował i opiekuje się nią wspaniale.

Gdyby nie moj kochany Wojtek nie dała bym sobie rady,zastanawiam się czy nawet nie skończyło by się depresją,ukochany tłumaczył czule,że jestem wspaniała,że tyle wytrzymałam,że dzięki mnie mamy to nasze cudo a ja jestem wspaniałą matką i za chwile będę się nią opiekować ile będę chciała.

Wojtek dostał 2 tygodnie opieki na nas.Po dwóch tygodniach czyli wczoraj poszedł pierwszy raz do pracy po przerwie.Poradziłyśmy sobie świetnie :)

Lenka budzi się jedynie kiedy mokro w pieluszce albo kiedy jest głodna czyli tak co 3-4 godziny.
Płacze jedynie wtedy kiedy za długo czeka na mleczko.

Pisząc wam o tym wszystkim mam wrażenie jak bym opowiadała nie swoją historię,wszędzie piszą,że po porodzie naturalnym zapomina się o bólu kiedy widzi się swoje dziecko.Z cesarką jest tak samo tylko trochę później,dziś jestem prawie 3 tygodnie po cesarce i myślę,że nie było tak strasznie kiedy patrze jak nasz aniołek słodko śpi i uśmiecha się przez sen.Ja zapomniałam o bólu zaraz jak przestało boleć,nie myślę o tym że bolało a bolało okropnie kiedy pomyśle o tym bólu nic nie czuje prócz szczęścia,że Lenka jest już z nami.

Karmimy mlekiem modyfikowanym o tym dlaczego i jak to było u nas z karmieniem piersią w kolejnym poście.

Kochane dołączam kilka zdjęć i przepraszam,że tak długo nie pisałam.Obiecuję się poprawić :**
W drodze do domu ze szpitala

Mama dochodzi do siebie :) 


środa, 5 lutego 2014

Największy cud świata

Kochane wreszcie Lenka jest z nami.
Przyszła na swiat dzieki CC o godz.9:29
Waga 4380
Wzrost 58 cm.
Cesarka byla ciężka pozniej też nie bylo za kolorowo macica się nie skurczala a ja tracilam za dużo krwi dodatkowo nerki za bardzo nie filtrowaly. Dostaje ketonal w zastrzyku i morfine położne przychodzą co 2h i naciskają na rane by sprawdzić czy nadal krwawie. Jestem cala spuchnieta. Najważniejsze ze nasze cudo jest z nami :) wychodzimy ze szpitala w niedzielę, obiecuje ze wszystko wam opisze. Pisze z telefonu stąd taki haos. Pozdrawiam

poniedziałek, 3 lutego 2014

Cesarka zaprząta mi głowę

Narzeczony śpi w 3 pokoju od 18:50 razem z Tajusiem.

Ja jak zawsze w tygodniu siedzę na kanapie z kubkiem herbaty z cytryna, oglądam "barwy szczęścia" ,później "m jak miłość" następnie kulisy m jak miłość,robie ukochanemu kanapki do pracy i idę wziąć kąpiel i do łóżka :)

Czytałam wczoraj sporo o cesarskim cięciu,o powikłaniach itd.
A także wypowiedzi matek,które urodziły naturalnie takie duże dzieci jak Lenka.

I jestem pewna,że sama będę namawiać lekarza aby zrobiono mi cesarskie cięcie jeśli sam się na to nie zdecyduje.

Rozmawiałam dziś z koleżanką,która miała robione cesarskie cięcie dwa razy  w szpitalu w którym chce rodzić,opieka jest dobra,położne bardzo pomocne,pomagają kobiecie. Może to i dziwne ale nie boję się cięcia ani operacji boję się porodu naturalnego,że w ostatnim momencie kiedy nie dam rady rodzić Lenki zdecydują się na cesarkę.

Czytałam także o przypadku nie podjęcia cesarskiego cięcia kiedy dziecko ważyło ponad 4 kg
zresztą same przeczytajcie ta przykra sytuacja miała miejsce wlaśnie w szpitalu w którym chcę rodzić 


"26.02.2009r. o godzinie 900 na salę porodową przyszedł ordynator i bez zbadania żony zadecydował, iż żona ma rodzić naturalnie, kazał podać na przyspieszenie porodu oksytocynę. Moim zdaniem ordynator z tak dużym doświadczeniem, powinien wiedzieć, że poród dziecka, którego wielkość określona w czasie pierwszego pobytu żony w szpitalu(na12 dni przed porodem) na 4200g może być bardzo trudny. Ponadto pierwsza i druga faza porodu także trwała zdecydowanie za długo co powinno być wyraźną wskazówką do przeprowadzenia cesarskiego cięcia, jednak żaden z lekarzy nawet nie brał takiej możliwości pod uwagę. Lekarz prowadzący- dr. Kiełbasiński, w ogóle nie interesował się porodem ,choć żona cały czas chodziła do niego do prywatnego gabinetu. Uczciwie płaciliśmy za wizyty i chcielibyśmy aby Nasz Największy Skarb, którego życie i zdrowie zostało złożone w ręce tego właśnie lekarza wykazał się zainteresowaniem i nas wspierał wtedy kiedy tego potrzebujemy. A niestety w czasie porodu zostaliśmy zupełnie sami- ja, żona i położna która dochodziła i kazała przeć. O godz. 1000 położna powiedziała, że jest całkowite rozwarcie, żona próbowała wyprzeć dziecko, jednak z powodu iż poród już trwał 13 godzin i nie miała siły wyprzeć dziecka. 
Żona krzyczy aby zrobili jej cesarkę, jednak nikogo to nie interesowało. O godz. 1300 położna zadzwoniła po pomoc do lekarza. Przychodzi dr. Kiełbasiński i z całej siły naciska na brzuch żony wraz z położną, która karze przeć. Nie mogąc wydostać noworodka, dr. Kiełbasiński dzwoni po ordynatora. Ordynator nie mogąc wyprzeć dziecka, widząc że są duże problemy, pyta się mnie męża czy ma robić cesarskie cięcie (chociaż według mnie nie było to już możliwe ,gdyż dziecko było już w kanale rodnym) czy użyć kleszczy do porodu. Ja mu powiedziałem że to on jest lekarzem i powinien podjąć słuszną decyzję. Ordynator postanawia więc użyć kleszczy do porodu. Dziecko klinuje się w miednicy matki i zostaje wyciągnięte siłą. Waga dziecka wynosi 4560g. Po badaniu dziecko ma uszkodzenie splotu ramiennego. 
Najczęściej uszkodzenie górnych korzeni nerwowych jest spowodowane zginaniem lub rozciąganiem szyi noworodka. 

Wówczas właśnie tak piękny dar dany przez Boga jakim jest dziecko, rodzina, ojcostwo staje się wielką tragedią dla rodziców, dziadków, rodziny. "


Chcę przedstawić tą sytuację mojemu ginekologowi,jeśli będzie miał jakieś wątpliwości aby wypisać mi skierowanie na czwartek na cesarskie cięcie.

Zdrowie naszego dziecka jest najważniejsze!!!


niedziela, 2 lutego 2014

02.02.2014 Czyli nasza data porodu

                                                Cichoszaaaaaaa :(

Nic nie boli oprócz tyłka,mała jakoś mniej aktywna niż zwykle no ale boroczka miejsca już w brzuszku nie ma.

Nastawiam się powoli na cesarskie cięcie,tak bardzo chcę aby maleńka była już z nami.

To czekanie mnie wykańcza nie ma już takiego ciśnienia,podniecenia  jak wcześniej teraz jest a nerwowo,wszyscy niecierpliwie czekamy kiedy nadejdzie ten dzień czy wogóle bo przecież czekamy już kilka tygodni....
Wojtek codziennie pyta Lenkę kiedy ma zamiar wyjść a ta jedynie odpowiada rozpychaniem się nóżkami.

Na pewno jest jej tam ciasno  i wolała by być już przy nas,tylko poprostu jest za dużą kluseczką :)

Czekamy na środę i na skierowanie na cesarkę.

Kochane mamusie,które jesteście po cesarce powiedźcie jak jest po ?
Bardzo boli?
Jak długo dochodzi się do siebie?
Macie problemy z karmieniem piersią?
Od kiedy zaczęłyście ćwiczyć?