wtorek, 25 lutego 2014

A u nas było tak

Dziękuje kochane za wszystkie miłe słowa i gratulacje :)
Już dawno chciałam się zabrać do pisania tego posta ale jakoś nie było czasu,okazji,weny.
Dziś to wszystko nadrobię.

                               To będzie długi post.

Będzie o tym jak zaczął się poród, o porodzie bez fajerwerków,o pobycie w szpitalu,o tym co działo się ze mną po i o tym jak dajemy sobie radę teraz.


A zaczęło się tak :

Była środa 05.02.2014  Godzina: 04:57
To była ta środa kiedy mieliśmy pójść do ginekologa by zważył Lenkę i miał wypisać skierowanie na cesarkę.

Śpię sobie śpię i nagle czuje mokro w majtkach,myślę sobie:"hmm to na pewno czop,który odchodził od kilku dni" powędrowałam do toalety już z telefonem w ręku patrze fakt czop odszedł i to spory "kawałek",przebrałam bieliznę i położyłam się z powrotem do łóżka pisząc do mojej siostry na whatsApp (Godz.05:02)"Ejj czop mi odszedł kurwa byle się dzisiaj nie zacznie"


Czuje,że coś mi leci po tyłku myślę sobie pewnie znów czop,usiadłam na łóżku i czuje,że sikam!!!

Szok!! Biegnę do toalety z telefonem pisze do siostry "Kurwa wody mi odeszły"-Godz 05:07

Dzwonie do mamy ucieszona a zarazem zła 
-:Mamoo wody mi odeszły co mam robić czekać na Wojtka?Będzie o 09:30
-Boże jaka jestem wkurwiona czemu akurat dzisiaj?dzisiaj miałam dostać skierowanie na cesarkę a tak będą mi kazali rodzić naturalnie.
Moja mama:Sandruś spokojnie,Mirek  (partner mojej mamy)zaraz wyjedzie po Ciebie.
-Okej,jaka ja jestem zła".
Czuję,że znów leci,zmieniam podkład a później włączam laptopa i skype na którym już czeka moja siostra,która ma jechać o 7 pociagiem do Frankfurtu na szkolenie do Yves Rocher.
Ja biegam jak oszalała po mieszkaniu a bo jeszcze to,tamto i sruu znów poleciało lece na toalete leci jeszcze więcej,zmieniam kolejny podkład.
Siostra krzyczy:Glupia siadaj bo tak biegasz zaraz urodzisz i bóli dostaniesz 
Przyjeżdza partner mamy,biegnie do mnie na 4 piętro,Ja spokojna opanowana każe mu dopakować kilka rzeczy do torby.Zabieram ze sobą ręcznik na siedzenie do samochodu by ewentualnie zabezpieczyć fotel przed kolejnym mocniejszym chluśnięciem wód bo przecież nie chce chłopu fotela zalać a przecież przed nami 40 minut drogi do szpitala.

Jedziemy
Godz.06:27
Czuje pierwszy skurcz,po nim kolejne co 5 min.
Mirek przyśpiesza,widząc kolejny grymas na mojej twarzy i sam zaczyna patrzeć na zegarek licząc co ile mam skurcze.

W szpitalu.
Przychodzimy na izbę przyjęć mówię młodej pielęgniarce,że wody mi odeszły o 5 i skurcze mam co 5 minut.
Ta daje znać na porodówkę,wypełniam potrzebne dokumenty,idę się przebrać w "sexy" koszulkę,kapcie i wędruje z młodym panem chyba panem ratownikiem medycznym i przyjacielem mamy do windy jedziemy na 2 piętro na blok porodowy.

Blok porodowy

Podpina mnie starsza położna do KTG i zostaje tak sama,leżę i zwijam się z bólu skurcze już co 2 minuty.
Widzę,że ściana koło łóżka na którym leże cała podrapana w sumie sama miałam ochotę wbić w nią paznokcie z bólu ale w pośpiechu jeszcze szybko je obcięłam by nie skaleczyć Wojtka gdybyśmy musieli rodzić naturalnie.
Przychodzi po 25 minutachpołożna  i pyta czy okej no jak ma być okej jak boli jak cholera,zadaje kilka pytań,odpina KTG  i mówi 
-:zostanie sobie Pani tutaj teraz sama bo my poród mamy,nie ma nikogo kto by mógł panią za rękę potrzymać?
- mówie,że nie 
- bidulka nawet męża ani mamy...
I tak czekam sobie sama  jakieś 30 min,chodząc,bujając biodrami,oddychając by mniej bolało,trzymałam się biurka,które całe się telepało kiedy przychodził kolejny skurcz,myślałam,że się rozsypie.
Widzę sprzątaczkę pytam czy widziała położną taką czarną bo ja już tu wytrzymać nie mogę a jej nie ma i nic ze mną nie robią,mówi one na porodówce poród mają.
Same przekleństwa mam w głowie i to,że zabije Wojtka za to,że jest w pracy i sama tu jestem.
Nagle ordynator dostaje olśnienia i krzyczy na korytarzu gdzie jest ta Pani,która ma skurcze co 5 min.Zaskoczona domyślam się,że chodzi o mnie mówie: tutaj jestem wychodzę z pokoju w którym miałam robione KTG. Ordynator zaprasza na badanie.
Siadam na koźle towarzyszy nam młoda lekarka i lekarz przechodzi przez pokój jeszcze kilka młodych chłopaków chyba studentów.
Ordynator bada rozwarcie była może 07:20 i co słyszę : No pięknie rozwarcie na 6cm głowka w miejscu zero czuje Pani ?no czuje jak popycha głowkę palcami.
Wstaje z kozła czuje jakciepłe  wody z krwią ciekną mi po nogach i stoje jak ta sierota nikt nawet nie daje mi kawałka papieru bym się powycierała.
Lekarka zaprasza na USG i słyszę:Duże dziecko waga: 4170g.
Mówie jej ze dziś miałam iść do swojego lekarza na określenie wagi i miałam dostać skierowanie na cesarkę bo boję się rodzić naturalnie,ze względu na wielkość dziecka,boję się,że możecie jej zrobić krzywdę,wyrwać jej bark czy coś gorszego.
Lekarka: No musi Pani o tym powiedzieć ordynatorowi,ale powinna pani dać radę urodzić naturalnie,ładna miednica,waga dziecka nie aż tak duża no ale jak Pani chce.
Przychodzi ordynator opowiadam mu o moich obawach a ten no dobrze zrobimy cesarkę jeśli Pani się boi o dziecko,przecież to one jest najważniejsze ale wie Pani lepiej jest rodzić naturalnie.
Przychodzi młoda lekarka i każe napisać oświadczenie,że nie zgadzam się na poród naturalny.
Inni lekarze pytają dlaczego,że dam radę itd.Myśli mam w głowie milion i czuje się taka sama z tym wszystkim,pozwalają mi zadzwonić do Wojtka niestety ten jeszcze w pracy i nie ma tel przy sobie odbiera teściowa i mówi zebym wybrała cesarkę,że bynajmniej mała będzie zdrowa.Tak też zrobiłam napisałam oświadczenie i podpieli mnie szybko pod kroplówki,położna ta czarna,która podpinała mnie pod KTG ściskała woreczek z płynem by szybciej zleciał i zakłada cewnik.Ordynator nerwowy każe szybko założyć cewnik słysze"ona zaraz urodzi" zaczynam się coraz bardziej denerować,skończyła się jedna kroplówka i zabrali mnie na blok operacyjny,na druga nie było już czasu.Wszystko działo się tak szybko,że nie nadążałam za tym co się dzieje.

Na bloku operacyjnym

Kazali usiąść na łóżku,ból był już nie do zniesienia,nie miałam siły.
Zobaczyłam na sali 3  lekarzy w tym anestezjolog ubranych w fartuchy,jeden trzymał szczypce z gazikami,były dwie młode lekarki i 3 pielęgniarki wszyscy z poważnymi minami i ja ledwo żywa.
Pod nogi dali mi krzesełko kazali położyć na nim równo ale szeroko stopy,brzuch między nogi,kręgosłup wypiąć,broda mocno do klatki i tak zostać i się nie ruszać,hmm jak się nie ruszać skoro mam skurcze które bolą jak cholera...
Głowę trzyma mi jedna z pielęgniarek,czuje pierwsze wkłucia w kręgosłup i słysze: jeszcze raz,pani się nie rusza!! Mówię chwila skurcz boli.
Kolejne wkłucia i dalej nic,mówie boli anestezjolog:co boli?mówie mu,że czuje prąd kiedy się wbija w kręgosłup.
Próbuje dalej i dalej nic zaczyna krzyczeć po mnie,że mam krzywy kręgosłup,że się nie wbije,że powinnam powiedzieć,że mam skoliozę na to ja :skąd mam wiedzieć,że mam krzywy kręgosłup,nigdy nie miałam pracować też nie pracowałam nigdy ciężko.
Słysze:Znieczulenie ogólne szybko bo ona do cholery zaraz urodzi!!
Czułam,że jestem bez sił już...
Anestezjolog każe się położyć i otworzyć buzie szeroko
Otwieram
Na to on: Pani wszystkie zęby?
Mówię tak
Na to on: A co Pani ma w języku na to ja: kolczyk,Pani się może udusić,mówię mu,że nikt nie powiedział mi ,że mam go wyciągnąć,że mogę to teraz zrobić na co on:powinna Pani szpital zmienić na psychiatryczny najbliższy w Rybniku a nie brać się za rodzenie dzieci,docisnął mocno maskę do twarzy poczułam jak lekarz mizia mój brzuch zimnym wacikiem....Bałam się że zaraz poczuje jak przecina mój brzuch.

Obudziłam się,lekarka poinformowała mnie,że dziecko waży 4370gram i mierzy 58cm
pochwaliła,że podjęłam dobrą decyzję decydując się na cesarskie cięcie zapytałam tylko czy dziewczynka odpowiedziała,że tak :)

Przełożyli mnie na łóżko,podstawili kolejne zobaczyłam anestezjologa który powiedział do mnie: 
-A teraz dupka do góry i jak raczek przejdzie pani na łóżko.
Byłam 5 minut po wybudzeniu,wszystko mnie bolało,nawet na oczy nic nie widziałam.Usłyszałam nagle głos Wojtka,poczułam się bezpiecznie otworzyłam oczy i zobaczyłam za mgłą Wojtka który prowadził moje łóżko z położna.
Na sali od razu dostałam kroplówkę i morfinę.
Bolało jak cholera,próbowałam opowiedzieć Wojtkowi co się działo,ale nic nie rozumiał,nie potrafiłam mówić byłam jeszcze pół przytomna.

Co 30 min przychodziła położna,która sprawdzała ile tracę krwi,traciłam jej za dużo,cały czas podłączali mi kroplówki,które nic nie dawały.Ja krwawiłam a macica się nie obkurczała.
Podawali na zmianę morfinę i ketonal w zastrzykach.
Ledwo żyłam dosłownie.

Na drugi dzień powinnam już wstać,Ja nawet nie potrafiłam usiąść byłam blada strasznie było mi nie dobrze i ciągle krwawiłam.
Pobrali mi krew okazało się,że utraciłam tyle krwi,że mam anemię.
Ale to taką,że kwalifikuje się do przetaczania krwi...

Bolało strasznie,ja płakałam a Wojtek był bezradny,siedział ze mną i z mała w pokoju,patrzałam na nia i tak strasznie było mi źle bo nawet nie mogłam jej pocałować bo nie potrafiłam nawet podnieść głowy.
Położna kazała próbować wstać z łóżka,kosztowało mnie to tyle wysiłku i bólu ale w końcu usiadłam na łóżku,Wojtek pomógł mi wstać a ja zrobiłam się zielona,zaczęło mi się kręcić w głowie i było mi niedobrze.Położna kazała wrócić do łóżka i kazała nie wstawać.

Kolejnego dnia przyszła nowa zmiana,przyszła położna około 5 i kazała wstać.
Ja w szoku jak to wstać,przecież ja nie potrafię sama wstać
-Niech Pani wstaje usłyszałam wszystkie po cesarce już chodzą a Pani jeszcze nie...
cóż z wielkim bólem wstałam,jakoś tuptałam z nogi na nogę i co widzę??
Jedzie położna z Lenką,tłumacze jej,że nie mam siły,że wczoraj nawet z łóżka nie wstawałam.
-Da sobie Pani rade,wszystkie po cesarce mają już dzieci...
Tak bardzo się bałam,że mogę zemdleć z małą na rękach,że mi z nich wypadnie.
Lenka była nie spokojna zauważyłam,że zrobiła mega kupę aż po same plecy.
Zaczęłam płakać,bo jak miałam ją przebrać,bałam się,podniosłam Lenkę z łóżeczka na kółkach,czułam jak by rana miała zaraz pęknąć,jakoś przeszłam do przewijaka i ogarnęłam maleńką.
Nawet się nie kładłam do łóżka bo wiedziałam,że nie wstanę z niego sama,czekałam na Wojtka i zasypiałam na siedząco byłam wykończona.

Musiałam się tego dnia wykąpać,czułam jak śmierdzę potem,szpitalem,jodyną,krwią okropne uczucie.
Poszliśmy z Wojtkiem pod prysznic policzył 21 wkłuć w moje plecy,które okazały się niepowodzeniem przy próbie znieczulenie wewnątrzoponowego ,to on mnie mył,ubierał,podnosił z ubikacji.
W niedziele ku mojemu zdziwieniu lekarz na porannym obchodzie powiedział,że jeśli z Lenką wszystko okej idziemy do domu.Jejku jaka ja byłam szczęśliwa choć to szczęście mieszało się z niepokojem jak dam rade wejść na 4 piętro...
Jakoś dałam radę powoli,po jednym schodku i znalazłam się u góry.

W domu było o niebo lepiej,był cały czas Wojtek,który zajmował się mną i Lenką.
Gotował obiady,podnosił mnie z łóżka,pomagał się kłaść do niego,kąpał i ubierał.

Czułam się okropnie,nie mogłam nawet zająć się Lenką,kiedy słyszałam w nocy,że się wierci i budzi na jedzenie zaraz zaczynałam płakać bo tak bardzo chciałam do niej wstać a musiałam budzić skonanego narzeczonego.Opiekował i opiekuje się nią wspaniale.

Gdyby nie moj kochany Wojtek nie dała bym sobie rady,zastanawiam się czy nawet nie skończyło by się depresją,ukochany tłumaczył czule,że jestem wspaniała,że tyle wytrzymałam,że dzięki mnie mamy to nasze cudo a ja jestem wspaniałą matką i za chwile będę się nią opiekować ile będę chciała.

Wojtek dostał 2 tygodnie opieki na nas.Po dwóch tygodniach czyli wczoraj poszedł pierwszy raz do pracy po przerwie.Poradziłyśmy sobie świetnie :)

Lenka budzi się jedynie kiedy mokro w pieluszce albo kiedy jest głodna czyli tak co 3-4 godziny.
Płacze jedynie wtedy kiedy za długo czeka na mleczko.

Pisząc wam o tym wszystkim mam wrażenie jak bym opowiadała nie swoją historię,wszędzie piszą,że po porodzie naturalnym zapomina się o bólu kiedy widzi się swoje dziecko.Z cesarką jest tak samo tylko trochę później,dziś jestem prawie 3 tygodnie po cesarce i myślę,że nie było tak strasznie kiedy patrze jak nasz aniołek słodko śpi i uśmiecha się przez sen.Ja zapomniałam o bólu zaraz jak przestało boleć,nie myślę o tym że bolało a bolało okropnie kiedy pomyśle o tym bólu nic nie czuje prócz szczęścia,że Lenka jest już z nami.

Karmimy mlekiem modyfikowanym o tym dlaczego i jak to było u nas z karmieniem piersią w kolejnym poście.

Kochane dołączam kilka zdjęć i przepraszam,że tak długo nie pisałam.Obiecuję się poprawić :**
W drodze do domu ze szpitala

Mama dochodzi do siebie :) 


19 komentarzy:

  1. O matko, też miałam cesarkę, ale nie taką straszną. Dobrze, że wszystko jet ok.

    OdpowiedzUsuń
  2. jenysiu... tacy ludzie nie powinni pracować z ludźmi... ja miałam taka położną ( jak ją kiedyś spotkam to ją opluje za to jaka była ).
    Najważniejsze że już dobrze się czujesz i że Lenka rośnie :)
    buziaki dla Was od nas :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Opowiadanie mrożące krew w żyłach. Dobrze, że się szczęśliwie skończyło. Dzielna jesteś! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Kochana, ale dobrze, że masz już te najgorsze chwile za sobą. A córeczka śliczna.
    Natomiast o tym, że zapomina się ból porodowy to jakieś bajki, ja rodziłam ponad 4 lata temu i pamiętam wszystko bardzo dokładnie. Dlatego teraz bardzo się boję, ale może jakoś pójdzie. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. witaj, jestem Twoja Nowa obserwatorka i jestem pod wielkim wrazeniem:) Jestes wspaniala..... Ja jestem jeszcze przed porodem, narazie 26 tydzien, i od niedawna coraz czesciej o tym wszystkim mysle.....o porodzie... Jestem za granica, ciaza przebiega bardzo dobrze, porod bedzie naturalny. Bardzo podziwiam mamy po cesarce.... Kiedy czytalam Twoj post polecialy mi lzy szczegolnie gdy pisalas jak Twoj Mezczyzna sie Wami zajal:) Kiedy patrze jak Moj Maz mowi do brzuszka czuje wielka radosc i wiem ze rowniez by mnie wspieral w takiej sytuacji:) serdecznie pozdrawiam. Coreczka przeslodka:) szczegolnie ubrana w tego bialego misia:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Powiem Ci, że sporo przeszłaś.. a te nie miłe komentarz mnie by dobiły i dodatkowo zdenerwowały. Nie rozumiem takiego gadania!
    Brawa dla Ciebie, że byłaś taka dzielna! Brawo za podjętą decyzję o cesarce, byłaś z tym wszystkim sama i dobrze, że wiedziałaś na czym stoisz.
    BRAWA !

    http://rodzice-plus-dziecko.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale duża pyzulka :). Dużo przeszłaś, jestes bardzo dzielna.

    OdpowiedzUsuń
  8. Śliczna Lenka :)
    Rzeczywiście dobrze, że nie uległaś i zdecydowałaś się na cesarkę.
    W sumie to szybko się to wszystko potoczyło, ale to chyba lepiej.

    OdpowiedzUsuń
  9. Wspolczuje tych wszytskich zbednych komentarzym ktore niewiadomo co maja na celu. Chyba jedynie zdenerwowanie pacjenta. Swietnie sobie poradzilas.
    Ja rodzilam naturalnie tez stracilam duzo krwi - macica sie za bardzo zrelaksowala. Wpadlam w anemie, ale wyleczylam ja zelazem.

    OdpowiedzUsuń
  10. oj dobrze ze juz wszystko dobrze :( nie powinny czytac tego dziewczyny przed porodem bo mozna sie lekko przerazic :( nie zazdroszcze, ale podziwiam ze dalas rade :) napewno bylo mega ciezko, ja po naturalnym przez pierwsze 3tyg nie moglam stac dluzej niz 5min :/ o siadaniu i wstawaniu juz nie wspomnę :/ każy musi swoje przezyc :) zdrówka dla Lenki i mamy :* :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Rany boskie.... Lekkiego stracha mi zrobiłaś.
    Najważniejsze, że teraz już wszystko okej i jak się okazuje mała to słodki i grzeczny aniołek skoro tak ładnie rośnie, dużo śpi i pozwala mamie dojść do siebie.

    OdpowiedzUsuń
  12. Oj, przeszłaś swoje.. Dużo zdrówka dla Ciebie i Lenki :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Silna jesteś. Gratuluje Ci maleństwa jeszcze raz. Tyle przeszłaś, ale jest już dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Dobrze, że masz już to za sobą. Teraz tylko pozostało się cieszyć urokami macierzyństwa.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  15. Woooow, co za historia!
    Dla mnie najbardziej optymistyczne jest to, że piszesz, że o bólu już nie pamiętasz - to cudnie. I że Lenka cała i zdrowa! Niech Wam rośnie!

    OdpowiedzUsuń
  16. o rany, ale Cie wymeczyli. ja rodzilam 17 lutego naturalnie bez znieczlenia. bol byl taki ze wylam jak szalona i chcialam gryzc meza. pekla mi szyjka i mialam szycie. powoli dochodze do siebie ale to byl koszmar. zycze Wam duzo zdrowka

    OdpowiedzUsuń
  17. titanium trimmer - TITanium Art | TITanium Art | TITanium Art
    TITE OF TITIAN ART trekz titanium | TITanium Art | TITanium titanium price per ounce Art | titanium ring TITOME ART | how to get titanium white octane TITOME ART, TITOME titanium watch ART.

    OdpowiedzUsuń